środa, 11 listopada 2015

Klin-joga czyli wspinanie w Indian Creek

Klin-joga w wykonaniu Adama

Prawa, lewa, prawa, lewa. Najpierw dłonie, potem stopy. Mniejszy ból, większy ból. Jeśli akurat wspinamy się zacięciem to dłonie przesuwamy kciukami skierowanymi do siebie, jeśli mamy do czynienia z jedną z tych niesamowitych pionowych rys krojonych jak od linijki to najlepiej klinować ręce naprzemiennie, wtedy szybciej robi się metry. Szybciej kończy się ból. A nasze mięśnie nie są jeszcze totalnymi flakami.



Oczywiście to sytuacja idealna. To znaczy taka, kiedy mamy idealną pionowo biegnącą rysę ciągnącą się przez jakieś 30 metrów. W Indian Creek takie rzeczy się zdarzają! Jeśli rysa ma rozmiar twojej dłoni - co oznacza zazwyczaj rozmiar czerwonego lub żółtego camelota (ten niebieski jest dla mutantów...) - wspinanie ogranicza się do bezmyślnego powtarzania ruchów, coś jak pływanie kraulem (tak przypuszczam...). Nie powiem, czasem fajnie tak nie myśleć, szkoda tylko, że trzeba to okupować to bólem :( Ale nie ma obaw, dla tych myślących rozrywek nie zabraknie! Wystarczy się wybrać na za małą lub za dużą jak na nasze dłonie rysę i już trzeba kombinować. Są tacy, którzy w takiej sytuacji próbują udawać, że to całe Indian Creek to normalne wspinanie, wobec czego można łoić na dulfra. Czasem się da i jeśli masz taki ukryty zapas pierońskiej wytrzymki,wygrałeś los na loterii. Jeśli się nie da... trza kombinować.

Tak powitało nas Indian Creek

Na początku poczytaliśmy nowinki: Newspaper Wall


Nasz kemp: Creek

My wyobrażaliśmy sobie te skały jako turnie, a tu takie twierdze..

Dla odmiany można powspinać się na pustynnych wieżach

Najfajniej jeśli jest ktoś, kto pokaże ci te kombinacje klin-jogi, bo inaczej to jak próbować dogadać się w USA po polsku. Nagada się człowiek i nagada, a i tak  nikt nas nie rozumie. W Indian Creek też koniecznie trzeba nauczyć się lokalnego wspinaczkowego dialektu. To jeden z sekretów na drodze indiańskiego oświecenia. Ale  nie tylko! wszyscy tu mówią o specyficznej technice wspinania, wymagającej czasu. Moim zdaniem, technika wiadomo, ważna rzecz, ale kto nie ma pleców to niech wraca na własne podwórko! I ładować, przybloczek za przybloczkiem! Lekcje baletu też się mogą przydać: katorga baletek powinna wspaniale przełożyć się na kliny stóp w małych ryskach. A i rozciągnięte kończyny mogą uratować życie, gdy nasz bicek będzie się rozginał!

Na rozgrzewkę dobre ręcę z dziurą pośrodku: good hands with pod


Droga na zgrzewkę na koniec dnia na Supercrack Butress: Nuclear Waste

Generic Crack, good hand i głupie podsy na wide hands

Próbuję sił na Chocolate Corner

Kilka osób przechodząc powiedziało: nigdy nie widziała/em, żeby ktoś tu się wspinał....


Scarface, droga Black Uhuru, dulfrowy (liebackowy) raj

Droga: Where's Carruthes? A co to ten Carruthers?

O umiejętnościach koniecznych w przerysach (off-widthach) nie będziemy się tu wypowiadać, to wyższy stopień wtajemniczenia, którego nie osiągnęliśmy. Udało nam się jedynie dwukrotnie zakominiarzyć, co w porównaniu z Yoskami wydało się banałem.

Oczywiście we wspinaniu ważna jest taktyka. Ja przyjęłam wcale nie najgorszą: po nielicznych prowadzeniach zakończonych totalnym ścięciem buły (pomimo wiszenia w przelotach), pozwoliłam Adamowi wykazywać męską moc na prowadzeniu a samej zadowalać się wędkami. To już był dobry krok w stronę lokalnych obyczajów. Naszym błędem było natomiast robienie zbyt wielu dróg jednego dnia! Tutejsi wspinacze przemieszczają się stadnie, co ma swoje uzasadnienie w gromadzeniu niezbędnego szpeju (np. na niektóre drogi potrzebnych 8 camelotów o tym samym rozmiarze!). Innym ważnym argumentem jest możliwość nieustannego paplania, dopingowania i dowcipkowania a tym samym zmniejszaniem ilości zrobionych dróg na dzień. A tym samym mniej ścioranego bicka!

Pogoda okresowo była bajeczna

Hamerykańska złota jesień


Wieczorne kolorki na kempie

Kominiarzymy się!

Adama kominiarzenie

Wavy gravy było trochę siłowe na rozgrzewkę

5.9 obok Wavy gravy też bularska..

Dobry szpagat często ratuje sytuację!

Najlepszy OS Adama w Indian, Dirt Cheap na Scarface.

Co istotniejsze: w takiej kupie jest raźniej i przede wszystkim cieplej (!) wieczorami. A listopadowe wieczory są dłuuuugie i chłodne. Okresami lodowate. Miejscami śnieżne. Także zapas puchu pod każdą postacią jest bardzo pożądany, tak jak i niewyczerpane potrzeby snu. Albo, trzeba być lokalsem, mieć mega gigantyczną furę i znajomych z podobnymi furami, zaparkować ciasno jeden obok drugiego, tak żeby już nic i nikogo nie było widać prócz fur i rozpalić ognisko, którego ciepło i blask będzie magazynowane w przestrzeni zamkniętej furami. A jak dalej będzie za zimno to zawsze można zrobić furą rundkę po kempie, przygazować trochę i zakurzyć wszystkich dookoła.

I tak tu nam płyną listopadowe dni spokojne, na kempie z porannym przymrozkiem, kawką i musli oraz kolejką na kupkę, słonecznym i bolesnym wspinie, obiadkiem o zachodzie słońca, slalomem między kicającymi zającami w drodze do namiotu o godzinie... 19:00. I spaniu aż do pierwszych promieni słonecznych pojawiających się o... 7:30.

I nie pytajcie co fajnego jest w tym: prawa, lewa, prawa, lewa. Żołnierza też nikt nie pyta, jak tam sobie maszeruje. A i on sam nad tym nie myśli na pewno. W głowie mu tylko jedno: prawa, lewa, prawa, lewa...

Zwiedzamy Canyonlands

Jedyny Park Narodowy, gdzie jest bbbb. mało turystów

Za to jest bbb dużo kanionów

Needles i my

A to ci podskoczył Zbój!

Eeeee, skąd ona się tu wzięła? Z Egiptu?

Kliny i kominy można trenować również w resty!

Ratunku, coś mnie otoczyło!

Wspinanie w Inadian Crek - info praktyczne

Kiedy:
Wiosna i jesień są najlepsze, może okresami być za gorąco (jest tu trochę północnych wystaw), może też sypnąć śniegiem. Skała w Indian Creek to piaskowiec, po  opadach powinno się odczekać 24h przed wspinaniem.

Kempy: 
Superbowl Campground, mniejsze, bardziej zadrzewione, gorsze kibelki bez zadaszenia, Pasteur Creek, przyjemniejsze, murowane kibelki z normalnym dachem! Bridget Point, konieczne auto 4x4. W sezonie, przed łikendem i w łikend kempingi mogą być bardzo zapchane!

Woda: 
Na kempach nie ma wody, trzeba przywieźć ze sobą. Najbliższe "tankowanie" na granicy Parku Canyonlands w Visitor Center (kilka mil). W  Moab jest sklep wspinaczkowy, który ma zainstalowane kraniki z pitną wodą dostępną w każdych ilościach za darmo.

Sprzęt: 
Friendy wszystkich rozmiarów i ilości. W przewodniku większość dróg ma podany zestaw camów potrzebnych do ich zrobienia. Na wielu klasykach potrzeba 6-8 camów tego samego rozmiaru. Dlatego najlepiej wspinać się w grupie i stosować gear-shearing. My pożyczaliśmy czasem sprzęt od osób wspinających się obok osób. Inna opcja to szukanie krótszych dróg lub o różnych rozmiarach. Na łatwiejsze wspinanie tzn. drogi na ręce (hand cracks, głównie 5.9- 5.10) siadają #1,#2,#3 camów BD. Lepiej mieć ich zapas. Mniejsze rozmiary to już 5.11 i trudniej.

Wspinanie: 
Dobrym rejonem na początek jest Donnelly Butress z takimi drogami jak Binou's Crack, Chocolate Corner czy Generic Crack. Scarface też ma kilka łatwiejszych linii. Wizytówką Indian Creek jest rejon Supercrack Butress z mega rysami: Supercrack (#3 BD), Incredible Crack, 3AM Crack. Wszystko to unikaty spotykane tylko w Indian Creek. Warto na początek trochę powędzić, by nie stracić zapału do tutejszego wspinania.

Resty:
Wycieczka do Moab, by uzupełnić zapasy wody, zrobić zakupy, zajrzeć na fejsa i zjeść burgera;) Można też zwiedzić Canyonlands National Park czy dalej położony (ale bardziej popularny) Arches NP.

Tak powitał nas 11 listopada 2015...

Chyba Indian Creek ma nas już dosyć....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz