niedziela, 6 listopada 2016

Chilloutowa Siurana


Montsant
W końcu wakacje!! W tym roku nastawiliśmy się na prawdziwe wakacje: słońce, plaża, morze, wino i... wspinanie:) Nie planując zbyt wiele postanowiliśmy dołączyć się do naszych znajomych z Leoben i ich ulubionego celu wspinaczkowego, Siurany.
Wystartowaliśmy kilka dni wcześniej, więc poznaliśmy ciekawą miejscówkę z pozytywnymi ludźmi - Climbing Tribe, polecamy!

Nasz domeczek w Climbing Tribe
Później był już luksus pełnej klasy, dawno takiego wakacjone nie mieliśmy! Nocleg w kamiennej wiosce Siuranie, z bajecznymi widokami słońca w tle, winkiem w ręce i doborową ekipą u boku...
Psyche wyszło to na bardzo dobrze, somme w sumie też. Na cyfrę nie było co liczyć (bo kto nas zna, wie że cyfra najważniejsza!), ale plan minimum zaliczony!

Adam w Monsant
Wspinanie w Siuranie to nie całkiem nasz wspin, taki bardziej pionowy po małych chwytach i z precyzyjną pracą nóg, ale z czasem jakoś przyjemniejszy i przystępniejszy się robi.  Najbardziej polubiliśmy Siuranelle East, jednym z jej dużych pozytywów był cień...

Wspinanie w sektorze Primavera, Jacquie w akcji
Poza tym bardzo spodobało nam się wspinanie w Montsant, w położonym kilkanaście kilometrów od Cornudelli konglomeratowemu murowi skalnemu. Podejście jest zdecydowanie dłuższe niż te w Siuranie, ale warto! Poza tym, nie ma tłumów! W Siuranie, w szczególności w łikendy, bywało dosyć gęsto.
Widok na sektor Pati i El Cargol
O wspinie nic więcej nie piszę, bo liznęliśmy tylko. Najfajniej chyba jechać tam, wspinając się sajtem na 7a, ale w sumie my i tak znaleźlismy wystarczająco dużo fajnych dróg. No i droga w górę jest zawsze otwarta;) Następnym razem nocowalibyśmy na pewno gdzies w okolicach  Cornudelli, bo jest położona centralnie i można z niej uderzać w Montsant, Arboli i oczywiścię Siuranę. Poza tym jest całkiem fajny klimat, w szczególności polecamy kawkę w lokalnej piekarence i piwko we wspinaczkowej knajpce mieszczącej się w sklepie wspinaczkowym.
Uliczki w Siuranie. Podążaj w stronę światła... czyli Adama:)

Poza tym koniecznie trzeba pozwiedzać hiszpańskie miasteczka, mają swój urok! My - zdecydowanie nietypowi miastowi tutyści - zwiedziliśmy Gironę, Taragonę i Barcelonę. Najfajniesza była Bazylika Sagrada Familia!

Barcelona

Katedra w Barcelonie

Prosto do nieba...

Santa Maria del Mar w środku

Gaudi i jego bajkowe budynki

Gaudi cd..


Bazylika Sagrada Familia - ciemna strona mocy

i jasna strona mocy
Bazylika w środku, tu już tylko jaśność

i oświecenie

Genialny był ten Gaudi



Triumfujemy w Barcelonie

Rivera Barcelońska
Jednak Barcelonie takich klimatów brakuje...
I takich..

Niech żyją wakacje!

Niech żyje wspinanie bez końca!

no trochę tu nam jeszcze zostało do zrobienia...
Między wspinem przerwa na plażę
Czasem odbijała nam palma..

Hiszpania to nie jest kraj dla dużych ludzi..

Katedra w Taragonie

Dlatego lubimy hiszpańskie miasta i miasteczka

I mini miasteczka takie jak Siurana

Nasza ekipa i zachód słońca

Zachody słońca w Siuranie

Szkoda, że nie znaliśmy tej miejscówki biorąc nasz ślub..

Mury obronne Girony

Znów katedra, tym razem w Gironie

Riviera w Gironie
Było super!
Ale tą drogę musimy jeszcze załoić

Tylko trochę przypakujemy bicka!


2 komentarze: