poniedziałek, 21 września 2015

Oswoić peruwianskiego zwierza

Takie tam pogaduchy i narzekanie na pogode
Każda nowość z jednej strony pociąga, z drugiej nasuwa pewne obawy, czasem nawet strach. Dla nas podobnie było z Peru. Trochę jakbyśmy jechali na spotkanie nieznanego zwierza, w dodatku nocą. Widać tylko ślepia, ale nie wiadomo, czy w ciemnościach czai się jakiś drapieżnik czy może sympatyczny zwierzak...

W każdym przewodniku o Peru jak byk stoi: uważać na złodziei, fałszywych taksiarzy, znajomi ostrzegają przed Limą, że niebezpiecznie, lepiej od razu uciekać z tego miasta. Niesamowite, że standardową metodą na spotkaniem z nieznanym jest zastraszanie!

Na szczęście wśród znajomych mamy wystarczająco dużo osób, które przetrwały spotkanie z peruwiańskim zwierzem i opowiadały o nim w samych superlatywach. Jedno było pewne: coby nie miało się okazać, peruwiańskiego zwierza musieliśmy oswoić sami.

środa, 2 września 2015

Gwiazdy nad Alpamayo

Alpamayo! Nasza droga startuje w najnizszym punkcie serakow brzeznych
Whiteout. Zupa z bieli. Tylko jakaś strasznie mroźna ta zupa. Wokół wirują zawiesiny, płatki śniegu, wiatr miesza nieustannie tym lodowatym wywarem. My staramy się zebrać resztki energii i krok za krokiem pokonać kolejne metry dzielące nas od moreny lodowca. Zmęczenie dnia poprzedniego i plecaki mocno dają się we znaki. W końcu - wspięliśmy się na Alpamayo i to w średnich warunkach pogodowych. Zakładaliśmy, że jak zwykle pogoda poprawi się po naszej wspinaczce. A tu biała mroźna zupa...

Ale od początku.