środa, 31 marca 2021

Ende Nie - Bez Końca

Znów tylko we dwoje :D

Bycie rodzicem to nie jest łatwa sprawa. Bycie wspinającym się rodzicem podnosi stopień tej gry na wyższy poziom. A już jeśli oboje rodziców jest wspinaczami, w dodatku w górach, a najbliższa rodzina oddalona jest o 850 km...  to jest dopiero prawdziwe wyzwanie...

Dlatego, jeśli nadarza się jakakolwiek okazja, by uciec we dwójkę od rodzicielskich obowiązków, staramy się wykorzystać to z Adamem na maxa. Nie ma totamto, że formy brak, że pogoda nie taka, że ściana mokra, trzeba uderzać i cisnąć tyle metrów ile się tylko da. Czyli najlepiej załoić jakąś long line..

W zeszłym roku (tzn w 2019) wykorzystaliśmy takie okienko na zrobienie drogi Pinzgawurm, tego lata upatrzyliśmy położoną w tym samym masywie (Loferer und Leoganger Steinberge) dróżkę, Ende Nie (Bez Końca) na Breithorn. Obydwie drogi zaliczane są do Long lines Adiego Stockera.

Właściwie na Ende Nie chcieliśmy iść poprzednio, bo jest trochę krótsza niż Pinzgawurm (38 zamiast 45 wyciągów czyli 1500 zamiast 2150 m długości) i technicznie łatwiejsza, ale wtedy ściana była mokra. Tym razem też nie była sucha, ale miała jeden dzień więcej do wyschnięcia:)

Dzień przed natarciem wspinaliśmy się na murze skalnym Steinplatte (polecamy!) i obserwowalismy leżąca na przeciwko ścianę Breithornu. Czarne zacieki nie wyglądały zbyt optymistycznie, ale wyszło nam, że te najgorsze leżą poza linią drogi, a poza tym trudności są max za 7-. W porównaniu z Pinzga wycenioną na 7+ to nic:)

Następnego dnia mieliśmy okazję się przekonać, że wycena wycenie nierówna, a przewieszone szósteczki na Ende Nie wydają się co najmniej siódemkowe... Podobnie jak i zacieki, które nadawały lekki dreszczyk emocji nawet piątkowym wyciągom. Asekuracja na drodze w sumie nie jest zła, na płytowych wyciągach służy jednak bardziej jako punkty orientacyjne...

Summa summarum, wydawało nam się, że po Pinzgawurm przebiegniemy sobie takie Ende Nie. Okazało się, że jednak nie jest tak różowo i trochę trzeba się wysilić, w szczególności na headwallu (od 32. wyciągu), gdzie wyceny zdecydowanie są harde a lekko przewieszone brzuchy skalne zdecydowanie potrafią pogiąc takie osoby jak ja. Całe szczęście Adam miał zapas, a mi przypadło kilka interesujących wyciągów o innym charakterze: kto by pomyślał, że trzeba będzie przecisnąć się przez jaskinię...(wyciąg 26).

Drogę zakończyliśmy mimo wszystko szybciej niż Pinzga i na mniejszym zmęczeniu, do czego na pewno przysłużyła się północno-wschodnia wystawa i brak skwaru.

Widoki ze szczytu były super, zejście trochę się ciągnęło, ale było zdecydowanie mniej skomplikowane niż w przypadku Pinzga. Jedynym problemem po dotarciu do auta było znalezienie prysznica po 22 godzinie, ale i ta misja zakończyła się sukcesem, więc następnego dnia spokojnie mogłam iść do pracy. Z lekkimi zakwasami:)

Zastanawiałam się, która droga bardziej mi się podobała, Pinzga czy Ende Nie i czy faktycznie ta druga z nich jest łatwiejsza. Na pewno Ende Nie ma więcej przejść. Na pewno my robiliśmy ją w bardzo średnich warunkach, było zdecydowanie za mokro, co jednak wpływa na odczuwane trudności i szybkość wpinania. Niezależnie od tego wyceny na Ende Nie mogą zdziwić tych, którzy nie są mocni w okapikach, dla mnie były one bardzo siłowe... I chyba dlatego wspinaczkowo jednak to Pinzgawurm zrobiło na mnie większe wrażenie. Ale najlepiej załójcie obie drogi i oceńcie sami, co do was bardziej przemawia:)

Wielkie podziękowania dla cioci Uli i Wujka Remika za opiekę nad Karolcią i buziaki dla Męża za dwa wspaniałe wspinaczkowe dni i dwie noce bez dziecka:)

A teraz trzeba przygotować się na kolejny poziom zaawansowania... Czyli wspinanie z dwójką dzieci! Czy to w ogóle możliwe??

Wieczorny widok na naszą ścianę, tą najbardziej w cieniu czyli północno-wschodnią Breithornu

Ściana lekko pozaciekana

Startujemy w drogę

Ende Nie Longline
Początki wydawały się nam trochę mokre..potem było jeszcze gorzej

Ende NIe Longline
Z uśmiechem na twarzy :)

Ende NIe Longline
Kolejne metry, z których za dużo nie pamiętam...

Ende Nie Longline
W końcu słońce! ICzy ktoś widział jakiś spit na horyzoncie?

Ende Nie Longline
Kolejne mokre metry

Ende Nie Longline
Nasze ulubione rynny wodne, tym razem zbyt dosłownie

Ende Nie Longline
Kolejne pozaciekane płyty

No to bawimy się w grotołazów...

Najgorsze już za mną, dziura została z tyłu

Całkiem ciekawe wspinanie, jak zwykle lekko mokre..

W końcu to, co tygryski lubią najbardziej, zacięcia :)

Spojrzenie na mur skalny Steinplatte po przeciwnej stronie: bardzo polecamy!

Kolejna b. ładna i ciekawa szósteczka, na szczęście sucha 

No i 30 wyciągów za nami!

Jeszcze tylko mały spacerek i uderzamy na headwall :)

Te szósteczki potrafią podkopać wiarę w swoją formę...

Ale przynajmniej jest sucho :)

Skała jest tu bardzo dobrej jakości

Ostatnie metry

Wyjście granią do szczytu

Znów tylko we dwoje :D

Widoki...Spojrzenie w kierunku Berchtesgaden

Zejście jest tym razem bardzo dla ludzi

Jeszcze godzinka i bedziemy w samochodzie

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz