środa, 22 lipca 2015

Alpejska przygoda

Po relaksie i odpoczynku na Korsyce przyszedł czas na harówkę czyli... szwendanie się po lodowcach, cioranie się po śnieżnych i skalnych graniach, jednym słowem przyszedł czas na prawdziwą alpejską przygodę!

Na początek musiałam przejść test sprawnosciowy czyli aklimatyzację na północnej scianie Tour Ronde. Muszę powiedzieć, że bardzo mi się podobało i chyba na tescie wypadłam całkiem nieźle, choć myslałam, że północne sciany są bardziej mroczne... Tymczasem w czerwcu, przy takich temperaturach, najlepiej byłoby być na szczycie o 10:00. My bylismy troszkę później, troszkę bardziej zgrzani slońcem i ja zdecydowannie z przyspieszonym oddechem. Ale test zaliczyłam pozytywnie! Eh, znów te wspaniałe widoki, tak za nimi tęskniłam!

Tour Ronde, North Face

Kolejny dzień to „wycieczka” na grań Rochefort. Warun sredni, lodowiec nie zmrożony, mięsnie wymęczone po dniu poprzednim a grań... przepastna!! Przygoda alpejska pokazała swoje pierwsze oblicze. Niby to człowiek się wspina i w pionach i w przewieszeniach, z przestrzenią obyty, ale na takiej grani... cos nie gra! Niby jestesmy związani lina, ale... przecież tu nie ma żadnej asekuracji! Adam opowiada mi jakies bajki o skakaniu na przeciwną stronę grani, ta... Lepiej tam dobrze patrzyć pod nogi, grań chyba nie była tak często chodzona ostatnimi czasy. Na przedwierzchołku (jest kawałek skały!!) daje znać Adamowi, że mogę isć do sczczytu, ale już nie wiem jak z powrotem, czy starczy mi koncentracji, a tak w ogóle, to ja wolę skały albo lód a nie snieżne brzytwy! Więc wracamy, łapiemy ostatnią kolejkę i rescik na kempie La Sorgente w Val Veny. Kemp jest bardzo sympatyczny, jego własciciele też, ceny w czerwcu bardzo przystępne (6€ za osobę ze wszytskim) – polecamy!!

Gran Rochefort

Kolejny wypad kolejką i zakotwiczamy w schronisku Torino, które własciwie to jest w przebudowie, ale spać w nim można. Niestabilna pogoda kieruje nas na kolejną grańkę, tym razem skalną, więc jest nawet całkiem fajnie. Kolejnego dnia ryzykujemy wypad na Kapucyna. Co prawda wieczorem jest mega zlewa, co prawda następnego dnia też ma być zlewa, ale może akurat się wstrzelimy. Kuluar podejsciowy nie stwarza problemów i po 7:00 jakos wbijamy się w drogę Szwajcarską z wyjsciem O Sole Mio (dobre TOPO). Miejscami jest mokrawo, na półach zalega snieg, ale próbujemy. Na wyciągu za 6b w kluczowym miejscu niestety mokro i Adam wyslizguję się :( Ale co tam, idziemy dalej, wspin super, ale trzeba się spieszyć, bo atmosfera się zagęszcza. Na szczyt dochodzę już w rytmie grzmotów, na szczęscie zrobiły mały przystanek koło Midi. Szybko zaczynamy zjazdy, burza zbliża się wielkimi krokami. Przelotem obserwuję niesamowite połacie sciany  - trzeba poziom podciągnąć gdzies tak do 7a OS!! Koncówka zjazdów już w totalnym opadzie sniegu, szybko zwijamy się i pędzimy na ostatnią kolejkę. Udało się! Teraz ciepły prysznic i żarełko!

Droga Szwajcarska na Kapucynie

Ostatni wypad od strony włoskiej zaliczamy na Chandelle du Tacul, drogę Bonatti-Tabou. Wspinanie wydaje się jeszcze ładniejsze niż na Kapucynie, bajka!
Chandel du Tacul

Na szczycie Kapucyna, na Midi juz burza

Potem już tylko okradziono nam auto w Aoscie (w samym centrum o 17:00 w niedzielę..), trzeba było wstawiać nową szybę, łazić na posterunek, wydzwaniać do ubezpieczenia, kupować sprzęt...

Ale trudno, zdarza się, nie ma to tamto, trzeba się wspinać, po miłych skalnych rozkoszach Adam zapowiedział kolejną alpejską przygodę, tym razem Aig. Chardonnet i filar Migot. Wieczór w bardzo sympatycznym schronisku Albert 1 w towarzystwie Griego i Armina upłynął bardzo miło, noc też, tyle że o 3:00  była już pobudka! Dreptanie po lodowcu, w końcu zmrożonym! I gdzies koło 6:00 wbilismy się w Filar. Wspinaczkowo nie dało się rozwinąć skrzydeł, ale generalnie byłaby całkiem fajna alpejska przygoda, gdyby mój żołądek nie zaczął strajkować.. Ale szczytowanie było super a później zaczęła się męka zejscia lodowcem w słońcu. Strasznie jakos dużo trzeba chodzić na tych alpejskich przygodach.

Lodowiec le Tour

Później dużo planowalismy, pogoda jak zwykle sobie z nami pogrywała, wobec czego pojechalismy kolejny raz na stronę włoską powspinać sie w skałach, w dolinie Valgrisenche, super sprawa, polecamy!!

Wiecej fotek z alpejskich przygod do obejrzenia tutaj!

Check out our PHOTOS!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz